Olbrzym (2017)

Generalnie przychodzi mi na myśl, że to już było. Że to kolejna rzecz traktująca o rywalizacji (między braćmi), niespełnionych ambicjach, niewykorzystanych szansach i poszukiwaniu tożsamości. Jednak tym razem osadzona jest w bardziej ambitnych realiach, bo scenariusz filmu oparto o prawdziwą historię XIX – wiecznego syna rolnika, chorującego na gigantyzm.

Martin i Joaquin pracują na górskiej farmie ojca, w regionie Altzo w Kraju Basków. Reżyser w jednej krótkiej scenie zarysowuje, skromne, wiejskie realia, by w kolejnych przerzucić ciężar gatunkowy o 180 stopni, bowiem po starszego z braci, Martina upomniała się wojenka. Po trzech latach poza domem, Pierworodny wraca w rodzinne strony, które już nie przypominają tego samego miejsca. Przynajmniej za sprawą brata, któremu przez tych parę lat przybyło dobre pół metra wzrostu, choć i wcześniej do krasnoludków nie należał. Martin, który praktycznie wykluczony jest z podejmowania prac w gospodarstwie, węszy w chorobie Joaquina interes..

Z samą historią dzieje się o tyle przyjemna rzecz, że widz nie ma na patelni podanej strony za którą chciałby się opowiedzieć. Bracia nie są jednoznaczni co powoduje swoisty dyskomfort (lub komfort) przy ocenie ich działań. Całość została opowiedziana z perspektywy Martina, co w żaden sposób nie rzutuje na jej odbiór. Intencje rodzeństwa od początku wydają się jasne, jednak w którymś z kolejnych miast na europejskim tournee przychodzi lekkie znużenie i pytanie do czego to zmierza. Reżyser bowiem pozwala w końcu trochę współczuć Joaquinowi, ale jednocześnie ciągle każe nam oglądać smutne spojrzenia Martina w stronę brata, które jednak relatywnie nic tutaj nie wnoszą.

Film czasami wydaje się być trochę zbyt hermetyczny przez m.in. przez ciągłe problemy z komunikacją Joaquina przypominające o odrębności Basków czy próby wkupienia się Martina w kastylijskie łaski.

W oczy kłuje też niewykorzystany motyw wilka, który w zasadzie spaja klamrą cały film, ale nie daje mi nic satysfakcjonującego, jest niejasny.

Olbrzym najbardziej broni się warsztatem technicznym. Kolosalne rozmiary Olbrzyma zawsze pozostają wiarygodne i odczuwalne. Początkowe sceny bitewne na pewno nie zostały zrealizowane po kosztach (zresztą jak cały film) i są bardzo bezpośrednie a błoto wręcz chlapie z ekranu. Przetkany oddziałującymi na zmysły portretami natury, gdzie zapadają w pamięć  szczególnie chwile zanurzenia w morzu Joaquina, podczas których  choć na chwilę mógł zrzucić z siebie naznaczające go piętno.

 Ocena:

3

                                                                                      

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Film obejrzany w ramach 18 Tygodnia Kina Hiszpańskiego.

Dodaj komentarz